Fabuła: Różnice pomiędzy wersjami

Z Endore
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
 
(Nie pokazano 9 wersji utworzonych przez 3 użytkowników)
Linia 1: Linia 1:
[[Plik:Erebor.jpeg]]


Od kiedy krasnoludowie powrócili do Ereboru ze swoich twierdz w Górach Szarych, zarówno sama góra jak i miasto u jej podnóżą – Dale – rozkwitają w bogactwie. Miasto liczy już blisko 180 lat i od osady koczowników przerodziło się w potężną aglomerację o wyraźnie zarysowanej hierarchii. Król Dale – Girion – świadomy niebezpieczeństwa, które może nadejść z wielu stron, powołał regularną armię do obrony granic królestwa. Pomimo, iż poza samym Dale nie istnieją żadne inne większe osady podległe Girionowi, a Esgaroth może się tytułować wolnym miastem pomimo silnych wpływów sąsiada, król dba o okoliczne wioski i wsie, będące wyraźnie narażone na najeźdźców.
Jest wrzesień 2912 roku III Ery Śródziemia. Ludy Eriadoru podnoszą się po stratach jakie przyniosła Sroga Zima, a tym samym powodzie za nią idące. Zniszczenia jakie wywołały powodzie oraz zdziesiątkowana ludność szczególnie w mniejszych osadach ludzi sprawiły, że większość ludności skupiła się tego lata w większych skupiskach, na przykład takich jak Bree. 
Pomimo powodzi, która szczególnie widoczna była na terenach nad rzeką Gwathlo, Tharbad nie został w pełni opustoszały przez ludzi, niemniej jednak uległ kompletnemu zniszczeniu. Ludność, która wówczas tam pozostała, to jedynie Ci, którzy nie mieli wyboru ze względu na banicję jaką doznali od mieszkańców Bree czy Shire. Tym samym Tharbad  stał się azylem dla największych szumowin, a niekoronowanym władcą tego grajdołku jest Julian Vesper – wygnany z Bree za nieuczciwe, siłowe działania względem rodziny Butterburrów w celu przejęcia interesu alkoholowego w mieście.  
Niektórzy mawiają, że powstała w tamtym rejonie przydrożna karczma, do której witają nierzadko również dunledingowie, jest pomysłem właśnie owego Juliana, szczególnie, że pomimo tak parszywej lokalizacji jeszcze stoi.  


Problemy jakie wywołała Sroga Zima będą odczuwane przed ludność Bree jeszcze przez bardzo długo, a na ten moment stawia to mieszkańców przed pytaniem w jaki sposób poradzą sobie z tak dynamicznie rosnącą ilością ludzi. Przybysze z wielu wiosek, które upadły na skutek powodzi starają się zacząć nowe życie, jednak dotychczas miasto nie było gotowe na przyjęcie tak dużej ilości osób. Szczęście w nieszczęściu stanowi fakt, że znaczna większość przybyszów stanowią osoby młode, zdrowe i silne, ponieważ ostatnia zima dokonała okrutnej selekcji naturalnej. Niestety jednak znaczna część ludzi okryta jest żałobą po stracie swoich bliskich, co sprawia, że karczma pęka w szwach, gdyż dla wielu z nich jedynym ratunkiem od tego dołu jest alkohol.


Ostatnimi czasy wyraźny wzrost bogactwa i luksusów w Dale został zachwiany, gdyż doszło do wyraźnych napadów na konwoje kupców z Dorwinionu i królestw południowych. Easterlingowie znad Rhun, żądni grabieży, okradali karawany i mordowali obstawę. Król zdecydował się powołać spory oddział pod dowództwem swojego wiernego rycerza – Ejnara. Ejnar wyruszył z grupą pięćdziesięciu doborowych wojowników by przepędzić Easterlingów ze szlaku do Dorwinionu. Początkowo wszystko szło znakomicie, schwytano kilku bandytów i wiele karawan udało się obronić i doprowadzić bezpiecznie na miejsce, jednak napotkano wyraźna ścianę, gdy dowiedzieli się, że Easterlingowie wyraźnie przejęli wpływy w Dorwinionie i ściągają myto za towary, zapewniając również ochronę mieszkańcom. Atak wojsk Dale oznaczałby otwartą wojnę i napaść na tę krainę, zatem król Girion będzie musiał zawalczyć w inny sposób o korzystniejszą sytuację handlową na tym trakcie. Aby zrekompensować sobie straty na mycie, kupcy z Dale i Esgaroth również nałożyli spory podatek na towary sprowadzane znad Rhun, w efekcie czego rozkwitł przemyt prowadzony przez miejscowe szajki, które nie zważają na to czy klientem jest Nort czy Easterling. Ejnar Jednooki będący odtąd dowódcą straży dróg powziął wszelkich starań aby wyplenić plagę przemytników, co wyraźnie zaabsorbowało jego oddział i tak już mocno zajęty napiętą sytuacją na drogach. Z pewnością przydaliby mu się ochotnicy.
Ludzie Eriadoru, szczególnie w Bree, stoją przed wyzwaniem jakie stawiają im nowe czasy, gdzie w dobie rozrostu ich głównej osady muszą podjąć się prób stworzenia pewnej konkretnej struktury władzy. Nie pomaga fakt, że wciaż muszą liczyć się z różnymi zagrożeniami z zewnątrz...  


Zielony Trakt – bo tak nazywa się długi trakt idący przez Bree, na południe, aż przez Tharbad, jest regularnie napadany przez grupy grabieżcze. Część z nich to zwyczajni grasanci liczący na łatwy i szybki zarobek, jednakże niektórzy są pod dowództwem Juliana Vespera, za pozwoleniem swego herszta zajmując dobre na zasadzkę miejsca, a część łupów znosząc do Tharbadu. Póki sytuacja się utrzymuje, mało kto tak chętnie podróżuje z południa do Bree i odwrotnie, gdyż jest to gra niewarta świeczki. To z kolei negatywnie odbija się na mieście.


W tym czasie w Esgaroth trwa ciągły handel towarami, zarówno sprowadzanymi z Dale jak i z Leśnego Królestwa. Pojawiły się dalekosiężne plany budowy wielkiego żurawia stanowiącego również potężny magazyn, który bardzo zaspokoiłby potrzeby wszystkich korzystających z doków. Problem jednak pojawia się z pozyskaniem funduszy, a aktualny rządca pomimo obietnic wcześniej składanych, odnośnie rozbudowy doków, nie spieszy się do ich realizacji. Co więcej problem jest ze znalezieniem odpowiednich inżynierów gotowych do zbudowania żurawia. Podobno przewoźnicy planują połączyć swoje siły i stworzyć jeden wspólny związek, który będzie w posiadaniu nowopowstałego żurawia, co dałoby ogromną kontrolę nad towarami przechodzącymi przez port w Esgaroth. Z tego powodu też powstają różne inne, dziwne plotki, jakoby miałoby to oznaczać jakiś lewy interes idealny do odprowadzania złota z funduszy miasta na rzecz sakwy zarządcy, lub też, że sam król Girion planuje rozbudować port w Esgaroth tym samym uzyskać większość udziałów z handlu w mieście, wówczas Esgaroth byłoby wolnym miastem jedynie z nazwy.
Z drugiej strony trakt od zachodu na wschód uczęszczany był również przez wędrowców, lecz wśród nich byli głównie krasnoludowie. Tak jest dotychczas bowiem to oni należą do tych, którym niebezpieczeństwa nie są straszne. Niemniej jednak, jeśli nie pustkowia Eriadoru to Wysoka Przełęcz stanowi ogromne zagrożenie dla wędrowców. Samo zbliżenie się do Gór Mglistych wiążę się ze sporym ryzykiem, ponieważ po wyżynach regularnie panosza się oddziały orków.  
To sprawia, że krasnoludowie poniekąd zmuszeni są do współpracy z ludźmi na ich terenach, jednak wśród niektórych pojawia się pomysł, aby odnowić stare kopalnie w pradawnych Górach Błękitnych jak ongiś robili to ich przodkowie z Nogrodu i Belegostu. Do takiego przedsięwzięcia potrzebowaliby jednak współpracy, a być może również wsparcia ludności Bree i Shire w postaci chociażby zaopatrzenia na długie i wymagające kampanie górskie.  


W tym wszystkim Shire również nie pozostaje bez trosk, bowiem podczas Srogiej Zimy, przez zamarznięte rzeki dotarły watahy białych wilków, które grasują na północ od Shire, szczególnie polubiły Wzgórza Evendim. Nierzadko schodzą one na południe szukając łatwego pożywienia w postaci hodowlanych zwierząt.
Coraz częściej można jednak spotkać w okolicach Shire’u zastępy elfów wędrujące na zachód do Szarych Przystani. Śmielsi podchodzą do wędrowców wypytując o wszelakie wieści i nurtujące ich kwestie na temat tego tajemniczego plemienia. Plotki mówią, że podobno każdy, kto ma dobre zamiary może skorzystać z gościnności mistrza Elronda w Rivendell, nawet krasnolud! Mimo tego rzadko kiedy decyduję się na wyprawę, ponieważ droga tam jest często niebezpieczna. Elfowie jednak służą podobno radą szczególnie tym, którzy po wyprawach do pradawnych ruin odnajdą jakieś nieznane im przedmioty. Ostatnimi czasy jest to zajęcie dla wielu osób, które ogłosiły się poszukiwaczami skarbów. Problem jest w tym, że wiedzę na temat znalezionych artefaktów posiadają głównie jedynie elfowie, choć może być to dobrym pretekstem do odwiedzin. 


Wśród krasnoludów panuje gorączka złota, niedawno odkryto kolejne tunele, wyraźnie bezpieczne w dalszej eksploatacji po rzetelnym obadaniu przez sztygara Bardina i jego brygady doświadczonych górników. Król Thrór nakazał wszystkich wyszkolonym w górnictwie krasnoludom (czyli około 90% całej społeczności) pracę w nowych szybach kopalnianych proponując atrakcyjne wynagrodzenie, pracę w trybie zmianowym, elastyczny grafik i pracę w młodym, dynamicznym zespole rozgorączkowanych na złoto krasnoludów. Z tej okazji mają nawet bimbrownicze czwartki, gdzie każda zmiana tego dnia kończy pracę na zacnej biesiadzie u Brokkiego Bimbrownika, oczywiście wszystko na koszt króla. Prace w kopalni trwają 24 godziny na dobę, bez przerwy. Z tego powodu jednak krasnoludy niewiele mają czasu by realizować interesy z ludźmi, robią to na tyle na ile potrzebują zasobów z powierzchni, czyli między innymi jedzenie oraz drewno. Części, zwłaszcza młodej społeczności krasnoludów nudzi się ciągłe siedzenie w kopalniach i wolą pobyć nieco poza domem, licząc, że zbyt zapatrzeni na złoża bracia nie zauważą ich nieobecności.
Różne troski nawiedzają Eriador, a o sporej części z nich ludność kompletnie nie jest świadoma. Chaotyczna sytuacja sprzyja temu, by różne osoby o niekoniecznie dobrych zamiarach wpływały na sytuację realizując swoje cele. Do tego czasu jedynie w Rivendell będzie można zaznać spokoju, taką przynajmniej wszyscy mają nadzieję...
 
 
Wieści z Leśnego Królestwa rzadko docierają do ludzi spoza jego granic, a jeśli już to w wyraźnie okrojonej wersji. Jednakże flisacy z Mrocznej Puszczy, niekiedy rzekną słówka swoim kolegom po fachu w przystani. O tyle o ile rybacy i przewoźnicy mogą cieszyć się bezpieczeństwem i we względnym spokoju wykonywać swą pracę, o tyle myśliwi i zbieracze nie mogą liczyć na spokojne wędrówki po Puszczy. Już od dłuższego, nawet dla elfów, czasu wyprawy w las zawsze oznaczają zwiad zbrojnego oddziału niż wycieczkę wypoczynkową. Elfowie obserwują wyraźnie granice wciąż malejącego królestwa, ze względu na cień jaki rozszerza się po Mrocznej Puszczy. Najodważniejsi i najprzebieglejsi zwiadowcy opowiadają o bandach orków, które rozpanoszyły się na południowej połowie lasu, z kolei na samotnych wędrowców i niewielkie grupki czyhają ogromne pająki, które również działają pod wpływem jakiejś niezbadanej, złej woli. Król Thranduil, by chronić swój lud, wyraźnie przestrzega wszystkich przed wyprawami na południe lub zachód, ludność stała się nieufna do spraw wokół, a ignorowanie zagrożeń ze strony krasnoludów, wprawia ich we frustrację. Ze względu na wzrost cen metalu i wyrobów z niego, musieli zdecydować się na skorzystanie ze swych ubogich złóż i zdolności nielicznych rzemieślników, co niestety nie jest w stanie wyposażyć w pełni armii. Elfowie będą musieli liczyć na fortel, działanie z ukrycia i z należytą ostrożnością, a także prawdopodobnie na wsparcie swoich sojuszników, o ile takich znajdą. Mimo tego trudnego czasu, mieszkańcy Leśnego Królestwa nie rezygnują ze swoich rozrywek, organizując wciąż uczty i występy muzyków, tańce oraz degustacje win sprowadzanych z różnych stron Śródziemia. Te czynności raczej pozwalają im nie zatracać nadziei, a każdy, kto zainicjuje tego typu rozrywkę spotyka się z wyraźną aprobatą społeczności

Aktualna wersja na dzień 21:08, 27 lip 2024

Jest wrzesień 2912 roku III Ery Śródziemia. Ludy Eriadoru podnoszą się po stratach jakie przyniosła Sroga Zima, a tym samym powodzie za nią idące. Zniszczenia jakie wywołały powodzie oraz zdziesiątkowana ludność szczególnie w mniejszych osadach ludzi sprawiły, że większość ludności skupiła się tego lata w większych skupiskach, na przykład takich jak Bree. Pomimo powodzi, która szczególnie widoczna była na terenach nad rzeką Gwathlo, Tharbad nie został w pełni opustoszały przez ludzi, niemniej jednak uległ kompletnemu zniszczeniu. Ludność, która wówczas tam pozostała, to jedynie Ci, którzy nie mieli wyboru ze względu na banicję jaką doznali od mieszkańców Bree czy Shire. Tym samym Tharbad stał się azylem dla największych szumowin, a niekoronowanym władcą tego grajdołku jest Julian Vesper – wygnany z Bree za nieuczciwe, siłowe działania względem rodziny Butterburrów w celu przejęcia interesu alkoholowego w mieście. Niektórzy mawiają, że powstała w tamtym rejonie przydrożna karczma, do której witają nierzadko również dunledingowie, jest pomysłem właśnie owego Juliana, szczególnie, że pomimo tak parszywej lokalizacji jeszcze stoi.

Problemy jakie wywołała Sroga Zima będą odczuwane przed ludność Bree jeszcze przez bardzo długo, a na ten moment stawia to mieszkańców przed pytaniem w jaki sposób poradzą sobie z tak dynamicznie rosnącą ilością ludzi. Przybysze z wielu wiosek, które upadły na skutek powodzi starają się zacząć nowe życie, jednak dotychczas miasto nie było gotowe na przyjęcie tak dużej ilości osób. Szczęście w nieszczęściu stanowi fakt, że znaczna większość przybyszów stanowią osoby młode, zdrowe i silne, ponieważ ostatnia zima dokonała okrutnej selekcji naturalnej. Niestety jednak znaczna część ludzi okryta jest żałobą po stracie swoich bliskich, co sprawia, że karczma pęka w szwach, gdyż dla wielu z nich jedynym ratunkiem od tego dołu jest alkohol.

Ludzie Eriadoru, szczególnie w Bree, stoją przed wyzwaniem jakie stawiają im nowe czasy, gdzie w dobie rozrostu ich głównej osady muszą podjąć się prób stworzenia pewnej konkretnej struktury władzy. Nie pomaga fakt, że wciaż muszą liczyć się z różnymi zagrożeniami z zewnątrz...

Zielony Trakt – bo tak nazywa się długi trakt idący przez Bree, na południe, aż przez Tharbad, jest regularnie napadany przez grupy grabieżcze. Część z nich to zwyczajni grasanci liczący na łatwy i szybki zarobek, jednakże niektórzy są pod dowództwem Juliana Vespera, za pozwoleniem swego herszta zajmując dobre na zasadzkę miejsca, a część łupów znosząc do Tharbadu. Póki sytuacja się utrzymuje, mało kto tak chętnie podróżuje z południa do Bree i odwrotnie, gdyż jest to gra niewarta świeczki. To z kolei negatywnie odbija się na mieście.

Z drugiej strony trakt od zachodu na wschód uczęszczany był również przez wędrowców, lecz wśród nich byli głównie krasnoludowie. Tak jest dotychczas bowiem to oni należą do tych, którym niebezpieczeństwa nie są straszne. Niemniej jednak, jeśli nie pustkowia Eriadoru to Wysoka Przełęcz stanowi ogromne zagrożenie dla wędrowców. Samo zbliżenie się do Gór Mglistych wiążę się ze sporym ryzykiem, ponieważ po wyżynach regularnie panosza się oddziały orków. To sprawia, że krasnoludowie poniekąd zmuszeni są do współpracy z ludźmi na ich terenach, jednak wśród niektórych pojawia się pomysł, aby odnowić stare kopalnie w pradawnych Górach Błękitnych jak ongiś robili to ich przodkowie z Nogrodu i Belegostu. Do takiego przedsięwzięcia potrzebowaliby jednak współpracy, a być może również wsparcia ludności Bree i Shire w postaci chociażby zaopatrzenia na długie i wymagające kampanie górskie.

W tym wszystkim Shire również nie pozostaje bez trosk, bowiem podczas Srogiej Zimy, przez zamarznięte rzeki dotarły watahy białych wilków, które grasują na północ od Shire, szczególnie polubiły Wzgórza Evendim. Nierzadko schodzą one na południe szukając łatwego pożywienia w postaci hodowlanych zwierząt. Coraz częściej można jednak spotkać w okolicach Shire’u zastępy elfów wędrujące na zachód do Szarych Przystani. Śmielsi podchodzą do wędrowców wypytując o wszelakie wieści i nurtujące ich kwestie na temat tego tajemniczego plemienia. Plotki mówią, że podobno każdy, kto ma dobre zamiary może skorzystać z gościnności mistrza Elronda w Rivendell, nawet krasnolud! Mimo tego rzadko kiedy decyduję się na wyprawę, ponieważ droga tam jest często niebezpieczna. Elfowie jednak służą podobno radą szczególnie tym, którzy po wyprawach do pradawnych ruin odnajdą jakieś nieznane im przedmioty. Ostatnimi czasy jest to zajęcie dla wielu osób, które ogłosiły się poszukiwaczami skarbów. Problem jest w tym, że wiedzę na temat znalezionych artefaktów posiadają głównie jedynie elfowie, choć może być to dobrym pretekstem do odwiedzin.

Różne troski nawiedzają Eriador, a o sporej części z nich ludność kompletnie nie jest świadoma. Chaotyczna sytuacja sprzyja temu, by różne osoby o niekoniecznie dobrych zamiarach wpływały na sytuację realizując swoje cele. Do tego czasu jedynie w Rivendell będzie można zaznać spokoju, taką przynajmniej wszyscy mają nadzieję...